Wróćmy do naszego Neumanna. Próbki z poprzedniej części nie były wprawdzie złe, ale przecież zawsze można coś poprawić Różne “recepty” na “mastering wokalu” zalecają również bramkę szumów. Ja zdecydowałem się na odszumienie śladu przy pomocy wspomnianej już wtyczki Redunoise. Precyzyjnie zdjęty profil szumu i tłumienie około 20dB dało całkiem ciekawe rezultaty.
Redunoise to bardzo dobra i tania wtyczka odszumiająca. Taki proces niestety w dzisiejszych czasach staje się konieczny, w dobie mocnej kompresji szumy nawet dobrego mikrofonu i przedwzmacniacza zaczynają być słyszalne, a bramka szumów nie pomaga. Efekty zamieszczam poniżej, w porównaniu ze śladem oryginalnym:
Jak widać i słychać, wprawdzie do reklamy bez podkładu (z konkretną kompresją i rozjaśnieniem) się to może nie nadaje, ale jako ślad wokalny w utworze jest nawet lepiej niż dobrze. Brzmi i nie szumi – jeżeli dostawałbym ślady wokalne porównywalnej jakości, nie narzekałbym. Oczywiście, warunki akustyczne mam dobre i to, mam nadzieję, słychać, ale właśnie teraz można się przekonać, co jest ważniejsze – “przedwzmacniacz do tysiąca, ocieplający” czy adaptacja akustyczna pomieszczenia do nagrywania.
Zachęcony efektami “odszumiłem” jeszcze próbki najtańszego mikrofonu pojemnościowego, Stagg PGT-70:
Tak dobrze jak Neumann to nie brzmi, ale mikrofon jest w końcu dziesięciokrotnie tańszy
Jak brzmią odszumione “dynamiki”? Niestety, artefakty są dość słyszalne… Cóż, pasjonatom trzeba polecić poszukiwania lepszej karty dźwiękowej – odszumianie niewiele daje, jest słyszalne i brzmi co najmniej średnio, tak przy wykorzystaniu karty w komputerze stacjonarnym jak i w laptopie:
Oczywiście to nie koniec – musimy w końcu najprościej jak się da “zgrzebać” tego fantoma